Jeśli (tak jak ja) uwielbiacie koty i biblioteki, to książka dla was. Historię Deweya opowiada dyrektor biblioteki w Spencer Vicki Myron i sporo tu jest jej autobiografii, jednak na pewno warto znać cały kontekst bibliotecznych perypetii kota imieniem Dewey, by zrozumieć jego rolę. A nie była ona znikoma. Vicki wspaniale kreśli obraz swojego miasta i stanu Iowa poprzez kryzysy gospodarcze i lata świetności, by na tym tle przedstawić postać, która niesie nadzieję w trudnych czasach i zawsze jest skora do głaskania i przymilania. I choć to tylko kot, w jej oczach i wielu innych, to „aż” kot. To bohater niezwykły i w dodatku prawdziwy. Ale najlepiej, jeśli sami się o tym przekonacie.
sobota, 21 listopada 2020
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Drżenie"
„Z chrzęstem pokonałam kruchą, bezbarwną teraz trawę. Zatrzymałam się dopiero na środku podwórka, chwilowo oślepiona jaskrawym różem słońca ...
-
Na moim blogu będę poruszać różne tematy. Będzie coś o książkach, filmach, znanych ludziach, muzyce, grach. Chciałabym też pi...
-
Ta książka to prawdziwe złoto pośród biografii i wspomnień. Przedstawione w niej prawdziwe historie młodych Powstańców nie raz chwytały mni...
-
Czy ktoś z was też jest nadwydajny mentalnie? Ja na pewno. Zbyt emocjonalna, zbyt wrażliwa na bodźce, zbyt empatyczna, skłonn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz