Na
moim blogu będę poruszać różne tematy. Będzie coś o książkach,
filmach, znanych ludziach, muzyce, grach. Chciałabym też pisać o
sztuce, literaturze, dziełach, które mnie poruszyły, a
niekoniecznie są to najświeższe nowości. Wręcz przeciwnie, lubię
trochę pogrzebać w przeszłości i znaleźć intrygujące mnie
skarby, które znaczą dla mnie więcej, niż najmodniejszy gadżet.
Na pewno znajdziecie tu powiązania z przyrodą, filozofią, jogą i
medytacją. Odkryta przeze mnie (na nowo w 2018 roku) joga stała się
moim panaceum na zszargane nerwy i jest wspaniałym źródłem
energii i witalności. Czasem trudno się zmobilizować i w sumie
żałuję, że wciąż za rzadko staję na macie. Za to staram się
jak najczęściej medytować. Nawet gdy kładę się już spać,
poświęcam chwilę na zrównoważenie oddechu i relaksację. Ale
najlepiej medytuje mi się, siedząc wygodnie na mojej poduszce
medytacyjnej, którą kupiłam w sklepie joga-joga.pl. Jest
wypełniona łuską gryki, ma wymodelowany kształt i wspaniały
pomarańczowy, ożywczy kolor. Wstaję rano, otwieram okno, siadam przed nim na
poduszce i wśród śpiewu ptaków i szumu drzew oddycham głeboko,
zamykam oczy i wyrażam w myślach wdzięczność za nadchodzący
dzień. Jak w piosence Sound’n’Grace:
„Za
ten nowy dzień
nieprzewidywalny
wiem,
ale
zawsze szczodry,
podziękowac
chcę,
podziękować
jak się da,
jak
się da!”
Oczywiście
dziękuję własnymi słowami i to nie tylko za dzień, ale też za
to, co mam. Uśmiecham się do siebie i nastrajam się dobrze na to,
co mnie czeka. To świetny sposób na pozytywne zaczęcie dnia.
Spróbujcie!
P.S.
O sposobach na udany dzień i nadmierne zamartwianie się napiszę w
kolejnym poście :)
Moja poduszka medytacyjna |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz