Jak dziecinne piąsteczki, śmiesznie zaciśnięte,
Chwieją się na gałęziach pączki dzikiej gruszy
I przez powietrze, w niebo pachnące i święte,
Ślą pachnące uśmiechy swej różowej duszy.
Pośród tłustej zieleni skromne, nienatrętne,
Na poważnych się prętach huśtają z muchami,
I wszystko jest tak dziwnie dobre i odświętne,
Jak gdyby zamiast pąków myśmy kwitli sami.
Kazimierz Wierzyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz