„Stacja Tokio Ueno” Yu Miri to krótka, ale trudna lektura. Czytałam ją kilka dni, bo nie mogłam się wgryźć w fabułę. Autorka wciąż przeskakuje w czasie i wkleja między rozważania głównego bohatera rozmówki przypadkowych osób. To wybija z rytmu powieści i tworzy w pewnym sensie chaos stylistyczny. Poza tym historia Kazu jest bardzo smutna i nie raz popadałam w przygnębienie, czytając opisy uroczystości pogrzebowych lub tego jak żyją bezdomni. Myślę, że nie tylko Japonia, ale każdy kraj jest w części pogrążony w nieszczęściu ludzi, którzy stracili wszystko. Ale czy da się jakoś odmienić tę rzeczywistość?
środa, 13 stycznia 2021
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Drżenie"
„Z chrzęstem pokonałam kruchą, bezbarwną teraz trawę. Zatrzymałam się dopiero na środku podwórka, chwilowo oślepiona jaskrawym różem słońca ...
-
Pięknie wydana i wspaniale opisana podróż, w którą Agnieszka Maciąg wyruszyła wraz z mężem i córką nad Lazurowe Wybrzeże i do...
-
Dziś pragnę przedstawić Wam książkę „Pałace i dwory dawnych Prus Wschodnich”. To pięknie wydany fantastyczny album o budowlac...
-
Historie o dzieciach i nastolatkach zawsze mnie interesowały. W tym serialu dosłownie się zakochałam. W postaci Ani Shirley o...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz