sobota, 7 marca 2020

Ania, nie Anna


Historie o dzieciach i nastolatkach zawsze mnie interesowały. W tym serialu dosłownie się zakochałam. W postaci Ani Shirley odnajduję siebie lata temu. Tylko nie miałam takiej odwagi, by walczyć o swoje racje. Serialowa Ania jest fantastyczna, potrafi pokazać tak wiele emocji… czasem gadając bez opamiętania, czasem milcząc w głebokim zamyśleniu. Życie nie szczędzi jej przykrości, przechodzi smutne momenty odrzucenia przez otoczenie. A jest bardzo wrażliwa i być może ta wrażliwość połączona z bogactwem wyobraźni i odwagą, pozwalają jej nie poddawać się i walczyć o akceptację. Walczyć o miłość. Mateusz i Maryla również są cudowni. Oboje niezwykle religijni, prowadzący skromne i pracowite życie. On – bardziej ludzki, ciepły choć powściągliwy, ona – bardzo surowa i zasadnicza, dzięki Ani odkrywa w sobie coś nowego – matczyne uczucia. Dla mnie to właśnie Maryla jest najbardziej fascynującą postacią w serialu. Jej przemiana, która zachodzi bardzo wolno, ale jest widoczna w drobnych gestach, jest bardzo ciekawa. Ponadto świetnie oddane realia tamtych czasów i znakomita gra aktorska dowodzą, że nie trzeba wielkich efektów specjalnych i nieustannej wartkiej akcji, by film oglądało się dobrze. Oglądam wieczorami na zakończenie dnia, aby pięknie się wzruszyć i pobyć trochę w niezwykłym świecie Ani.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Drżenie"

„Z chrzęstem pokonałam kruchą, bezbarwną teraz trawę. Zatrzymałam się dopiero na środku podwórka, chwilowo oślepiona jaskrawym różem słońca ...