Ta książka czekała
na mnie… 4... 5… lat? Jakoś nie było czasu i chęci się za nią
zabrać, a potem zaginęła gdzieś na półce między „Mężczyźni
są z Marsa, kobiety z Wenus” a „Wasz wymarzony dzień”. Co
oznacza, że musiały przyść czasy życiowej stabilizacji i przede
wszystkim musiałam widocznie mieć kota :) Mój Mruczek daje nam
wiele radości, choć bywają chwile grozy, gdy wróci z raną lub
nie chce jeść… W każdym razie jest naszym domownikiem, który
bardzo się do nas przywiązał i doskonale wpasował się w nasze
życie.
A jak jest z Bobem?
Całkiem podobnie. James (główny bohater, a jednocześnie autor
książki) poznał go zupełnie przypadkiem na klatce w bloku swojego
mieszkania i od tej pory kot i człowiek stali się bardzo zgranym
teamem. A także, przede wszystkim, odpowiedzialnymi za siebie,
rozumiejącymi się w lot przyjaciółmi.
Spodziewałam się,
że będzie to książka bardziej o Jamesie, a kot będzie tu po
prostu towarzyszem pojawiającym się co jakiś czas. Na szczęście
myliłam się. Bob jest tu przedstawiony jako pełnoprawny bohater i
choć (jak to kot) jest dość tajemniczy, pełni ogromną rolę w
życiu Jamesa.
Bob sprawia, że
główny bohater przechodzi wspaniałą przemianę.
Tak o Bobie mówi
James:
„Ale w Covent
Garden odkryłem, że Bob ma nadprzyrodzony dar zwracania na nas
uwagi. Ludzie chcieli go oglądać i nagle zapominali, że czas to
pieniądz. Jakby mój kot dawał im wytchnienie, ciepło i przyjaźń,
których tak bardzo było pozbawione ich spędzane w biegu,
bezosobowe życie. Jestem pewien, że wielu klientów kupowało ode
mnie czasopismo w podzięce za tę magię chwili.”
Ogólnie książka
ma bardzo pozytywny przekaz i jest bardzo wartościową lekturą. A
tym, którzy chcą zobaczyć Boba i jego właściciela, podrzucam
link z autentycznym filmikiem :) Nic tu nie jest zmyślone ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz