W świecie książek
Lucy Maud Montgomery nie ma wielkich sensacji, zbrodni i szalonych
uniesień. Wszystko toczy się łagodnie swoim rytmem, choć nie
brakuje tu romantyzmu, humoru i wzruszeń. „Dzban ciotki Becky”
nie ma jednego głównego bohatera, jego rolę przejmują kolejno
pojedyncze osoby z klanu Penhallowów lub Darków. To sprawia, że tą
wielowątkową powieść czyta się tak, jakby oglądało się zawiły
serial z lat 30-tych ubiegłego wieku. Tytułowy dzban jest tylko
pretekstem, by opowiadać życiowe historie o przyjaźni, miłości i
nienawiści.
Autorka kreśli
fantastyczne charaktery i ciekawie prowadzi losy ludzi, którzy na
kartach powieści zmieniają się i dojrzewają. Wszystko dzieje się
w przeciągu roku, podczas którego wybrana zostanie osoba, która
otrzyma dzban nestorki klanu.
Mnie zauroczył w
powieści subtelny humor i fakt, że wszystko dzieje się w swoim
czasie, a życie przynosi najlepsze rozwiązania. Jako osoba, która
nie lubi emocjonalnych erupcji, wybieram raczej książki, które
ubarwiają świat, opisując go pięknym językiem i skłaniają
czytelnika do przemyśleń, niż wzbudzają intensywne przeżycia.
Dlatego „Dzban ciotki Becky” przyniósł mi wiele miłych chwil w
towarzystwie wrażliwych dusz i w aurze romantycznych księżycowych
nocy. Do tego zagadka i kończący ją nieprzewidywalny finał,
sprawiają, że czyta się lekko i z zaciekawieniem. Serdecznie
polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz