niedziela, 23 czerwca 2019

Nadwydajni mentalnie


Czy ktoś z was też jest nadwydajny mentalnie? Ja na pewno. Zbyt emocjonalna, zbyt wrażliwa na bodźce, zbyt empatyczna, skłonna do przesadnego przejmowania się wszystkim i wycofywania się w swój świat. Trafną diagnozę wystawiła mi Christel Petitcollin. Jej książka „Jak mniej myśleć. Dla analizujących wszystko bez końca i wysoko wrażliwych” uświadomiła mi na czym polega mój problem i co ważne, że nie jestem z tym sama. Okazuje się, że są ludzie tacy jak ja! Wczuwający się bez końca w odczucia innych, cierpiący na szalejące poczucie winy, z trudnościami w relacjach międzyludzkich, wiecznie niezrozumianych i zakładających maskę czyli fałszywe „self”, a to wszystko przez nadproduktywną pracę prawej półkuli. Ludzi tego typu nazywa się nadwydajnymi mentalnie, których umysły pracują na wysokich obrotach i jeśli ich praca nie ma ujścia w czymś ważnym, twórczym i pochłaniającym, to po prostu się męczą, analizując bez końca rzeczy z gruntu trywialne, czyli co kto powiedział, co zrobił i jak wyglądał. Takim ludziom ciężko się odnaleźć w rzeczywistości, dlatego chętnie uciekają w świat fantazji. Po prostu jakbym czytała o sobie. I chyba znalazłam lekarstwo na swoją nadwydajność. Mianowicie muszę zacząć się czegoś uczyć i to na poważnie. Najlepiej nowego zawodu. Prototypem jest programowanie. Rok temu uczyłam się na własną rękę i co nieco udało mi się zakodować (podobno wychodziło mi to całkiem nieźle). Tym razem zastanawiam się czy uczyć się dalej w domu, czerpiąc wiedzę z tutoriali i kursów on-line, czy zainwestować w studia podyplomowe? Co mi radzicie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Drżenie"

„Z chrzęstem pokonałam kruchą, bezbarwną teraz trawę. Zatrzymałam się dopiero na środku podwórka, chwilowo oślepiona jaskrawym różem słońca ...